Szłam i szłam przez ciemny, mroczny pełen strachu las.
Z Natashą moją przyjaciółką ,która na szczęście towarzyszyła
mi w drodze. Przez moment nie bałam się , lecz to była tylko chwila...
Po chwili musiałyśmy się niestety już pożegnać bo szła do domu.
A ja ,dalej przez długą paro kilometrową drogę musiałam iść sama do mojego domu.
Zaczęły mi przechodzić ciarki kiedy nic nie widziałam bo było tak ciemno
, że nawet lampy nie oświecały ciemnego lasu , a ja nie miałam nawet
latarki. Zapadła cisza...
Nagle zobaczyłam małe światło które było przede mną, podeszłam bliżej
i zobaczyłam szary dom. Był on zrobiony z muru , jego dach był pokryty cegłą.
Dom ten nie wyraźnie ale troszke był widoczny przez to małe światło.
Zatanowiłam się chwile czy podejść , ale zatrzymał mnie wiatr który tak mocno
zawiał , że wydawało mi się , że ktoś z tego domu wychodzi. Uciekłam bo się bałam.
Szłam tylko piętnaście minut , aż znowu był jakiś straszny znak lampa która zaczęła ciągle
się oświecać i zgaszać, a koło niej stała jakby czarna postać wyglądała jak szatan!
Łzy zaczęły mi spływać po twarzy, przeszłam szybkim tempem i znów było ciemno.
Nagle zobaczyłam jak w stronę mnie przybliżają się dwa światła.Nie wiedziałam co zrobić
, bo widziałam że koło mnie po obu stronach drogi były druty i nie mogłabym z niej zejść
, więc stanęłam w miejscu. Światła były już przy mnie tak blisko ,jak by metr przede mną.
Nagle poczułam straszny ból tak straszny , że nie dało się opisać.
Obudziłam się za pół godziny leżąc na drodze nie wiedziałam gdzie jestem i co się ze mną
dzieje. Okazało się , że auto po mnie przejechało , ale nie umarłam stało mi się coś w rękę.
Później , gdy byłam już w połowie drogi szli jacyś ludzie , a byli to mężczyźni którzy paili
papierosy i pili alkohol. Wyzwali mnie i zaczęli na mnie przeklinać bałam się , że coś mi zrobią.
Ponownie uciekłam. Kolejnym strasznym znakiem był duży pies ,wyglądał jak wilk i biegnął w moją stronę,
nie wiedziałam co zrobić ,wspięłam się na płot i go przeskoczyłam ,byłam na czyimś terytorium.Skryłam się
gdzieś między krzaki i czekałam aż pies pójdzie gdzieś indziej.
Gdy poszedł ponownie wyszłam na drogę i szłam do domu.
Byłam już blisko,więc byłam szczęśliwa , że nie będe już cierpieć i wszystko powiem rodzicom
co mnie okropnego spotkało.Ale znów coś się musiało przydażyć!
Słyszałam krzyki , okropne wrzaski tak jakby ktoś krzyczał na mnie. Musiałam się obrócić i zobaczyć
czy ktoś czasami w moją stronę nie biegnie ale nikogo nie było , lecz słyszałam również szelesty.
Nareszcie weszłam na naszą parcelę zamkłam bramę i weszłam do domu. Nie ma już tych cierpień,
przeżyłam i postanowiłam , że już nigdy nie pójdę sama przez tak ciemny i niebezpieczny las.
sobota, 14 listopada 2015
Siostrzyczki - Rozdział II
Clara otworzyła drzwi domu. Wchodząc poczuła
lekki powiew wiatru a, potem usłyszała głosy dochodzące z pokoju. Weszła do
pokoju z, którego dochodziły te wszystkie głosy. Stała tam mama z tatą i
rozmawiali o czymś, lecz trudno było zrozumieć ich rozmowę w takim szoku. Po
dłuższym czasie Clara wiedziała już o czym rozmawia jej Śp. Matka.
- Jonathanie nie mogę urodzić dzieci! – Z płaczem
zaczęła krzyczeć Alinne.
- Urodzisz je i bez dyskusji! – Ojciec uderzył
matkę tak mocno, że spadła ona na stół i przecięła sobie rękę o kant stołu. –
Nazwiesz je Amanda i Clara!
Po tej wypowiedzi wszystko wróciło do normy, dosłownie
do normy! Clara siedziała w restauracji i spojrzała na zegarek, było wpół do
dziewiątej.
- Co jest grane!? – Clara wściekła się tak
bardzo, że uderzyła ręką w stół w skutek czego ją sobie rozcięła. – Cholera!
Już naprawdę wściekła Clara wyleciała z
restauracji. Biegła do domu co zajeło jej tylko pięć minut. Już nic nie
rozumiała, raz idzie cztery godziny, a raz 5 minut. I ta dziwna scena... Clara
była zagubiona i nie wiedziała już co o tym myśleć.
-Może to był sen? Może ja tylko zasnęłam i ...
Kurde! Co ja pieprze! – Zirytowana Clara weszła do domu z myślą, że szybko się
położy, lecz jej plany zniszczyło to co zobaczyła.
Ojciec leżał cały we krwi, a nad nim stał nie kto
inny jak Amanda trzymająca w ręce nóż.
- Amanda co tu się stało! Tato! Amanda dzwoń po
karetkę! – Clara była wstrząśnięta i zrozpaczona.
- Bo co? – Ignorująco zapytała Amanda.
- Oszalałaś?! Co ty... skąd masz ten nóż?! Kto ci
pozwolił! – Clara bała sie siostry. Naprawdę się jej bała! – Halo? Pogotowie?
Proszę przyjechać na ulicę... – Amanda wyrwała Clarze telefon z ręki.
Clara zaczęła płakać. Była bezradna i nie mogła
nic więcej zrobić jak tylko patrzeć na śmierć wojego ojca i na śmiejącą się
ukradkiem Amande. Odbiło jej, całkowicie.
- Co ty narobiłaś? Dlaczego taka jesteś? – Clara
miała tyle pytań, a brak jakichkolwiek odpowiedzi ze strony Amandy. – Pytam się
coś ciebie! Słyszysz?!
- Hahaha! – Szyderczy śmiech Amandy tylko
pogarszał całą tą sytuację.
-Odsuń się ode mnie! – Clara nie mogła się
pozbierać po tym co właśnie zobaczyła.
Amanda z płaczem wleciała błyskawicznie do
swojego pokoju. Widać było, że żałuje...ale pewnie tylko na chwilę.
Przypuszczenia Clary o chorobie Amandy okazały się słuszne, jej jedyna siostra
okazała się chora psychicznie.
Clara leżała na podłodze wtulona w tatę. Była
roztrzęsiona po tym co zobaczyła.
-Co ja wyrabiam?! Dlaczego nie dzwonię po
karetkę! – Na głos wykrzyczała Clara.
-Przyjeżdżajcie szybko!- Dziewczyna z płaczliwym
głosem zaczęła krzyczeć do słuchawki.
Clara rozłączyła się i patrząc na tatę czekała na
karetkę. Była tego świadoma, że nikt ani nic nie uratuje życia jej ojca, nawet
największy cud świata. Usłyszała wycie syren i zobaczyła mężczyznę ubranego w
typowy strój roboczy wchodzącego do jej domu.
- Proszę go ratować! Proszę! – Wykrzyczała Clara
szarpiąc mężczyznę za rękaw.
- Klemens! – mężczyzna wykrzyczał imię swojego
przyjaciela – Bierzemy go!
- Ale w sensie, że gdzie?! – Clara z rozpaczą w
oczach i strachem zapytała.
- Eh... wiesz, każde życie kiedyś przemija i
rodzi się nowe. – Spokojnie powiedział mężczyzna. – Tak jak w przypadku twojego
ojca.
- Bierzemy go do kostnicy. – Wykrzyczał zza drzwi
jeden z pracowników.
- To na nas już pora... – Powiedział ze smutną
tonacją znany już męski głos.
- Nie...Nie! – Clara nie przestając płakać
krzyczała i jęczała.
Amanda zeszła na dół w dalszym ciągu
trzymając zakrwawiony nóż. Patrzyła się bardzo długo na Clare... niepokojąco
długo.
- Co?! Teraz mnie zabijesz?! No śmiało
siostrzyczko! – Clara była tak wykończona tym wszystkim, że naprawdę miała dość
życia i w głębi duszy miała nadzieję, że Amanda zada jej jeden bolesny, lecz
skuteczny ruch prosto w serce.
- Nieee – Wyjąkała Amanda.
- Dlaczego to zrobiłaś? – Zapytała Clara.
- Niewiem – Spokojnie odpowiedziała Amanda.
- Wal się. – Z gniewem w oczach wyjąkała Clara.
Amanda jeszcze przez dłuższy czas gapiła się na
Clare siedzącą na schodku.
- Co się gapisz?! Wynoś się i to w tej chwili! –
Powrócił gniew, potem smutek, na koniec zwątpienie w samą siebie.
- Nie. – Ignorująco odpadła Amanda.
- Nie? Mówisz mi, że nie wyjdziesz, tak? – Clara
ze śmiertelnie poważnym tonem zapytała.
- Tak. – Znów ignoracja w tonie Amandy.
Clara wyrwała siostrze nóż i zaczęła jej grozić.
- I co ty na to? – Clara zadała podchwytliwe
pytanie.
- Przestań! – Zaczęła krzyczeć Amanda.
- Wyjdź. – Clara odłożyła ostry nóż i przestała
grozić siostrze.
Amanda płacząc wybiegła z domu. Nie żałowała,
lecz w pewnym sensie bała się siostry. Tata był ich jedynym wsparciem. Ich pocieszeniem
i zapewnieniem dobrego życia. A teraz? Teraz dom dziecka, rodzina zastępcza.
- Tata... – Clara nadal nie mogła się otrząsnąć
po tym tragicznym wydarzeniu. - ...był dla mnie wszystkim! Wszystkim! A ta
głupia szmata go zabiła! On... już nie wróci.
- W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. – Z gorzkim żalem zaczeła
modlić się Clara. – Zbaw mojego tate. Niech nie ciepi tak jak ja, bowiem nie
wiem co mam zrobić z Amandą. Ona jest niebezpieczna. Tato. Módl się za nami ode
złego, módl się. Wybacz mi, że nie było mnie przy tobie, gdy Amanda zadawała Ci
te bolesne ciosy. Amen.
- Witaj siostrzyczko. – Szyderczy uśmiech Amandy,
która nagle zjawiła się w pokoj Clary. – Zabawimy się?
- Odłóż tą piłę! Proszę cię, odłóż!
- Ojeju, biedna Clarusia, boi się.
- Amanda co w ciebie wstąpiło?! – płacz.
Dziewczyna odłożyła piłę na łóżko Clary i zaczęła
płakać.
- Nie, tego już za wiele! – Clara zbiegła z
telefonem komórkowym na sam dół. – Dzień dobry, ja w sprawie... mojej siostry.
Zacho...
- Niech pani przyjedzie. – Odparł obojętnie głos
w słuchawce.
C.D.N
sobota, 3 października 2015
Siostrzyczki - Rozdział I
Rozdział I
- Clara! – Amanda krzyknęła tak głośno, że uszy
pozostałych domowników prawie wybuchły.
- Co zaś? Ehh... - Niechętnie zadała pytanie Clara.
Odkąd Clara i Amanda straciły matkę już niebyły
tymi samymi zawsze pogodnymi i zżytymi ze sobą siostrami. Codziennie się kłóciły, wyzywały i plotkowały
na swój temat z innymi. Przy każdej możliwej okazji obwiniały się nawzajem o
śmierć ich matki – Alinne. Ojciec nie wytrzymywał z nimi, tym bardziej, że nie
był już tak młody w końcu miał dwie szesnastoletnie córki.
- Idziesz czy nie?! – Amanda była już u progu
wybuchnięcia od tej złości.
Clara ostrożnie weszła po schodach na górę , aby
nie zostać zepchniętą na dół przez Amandę tak jak to było pięć lat temu gdy ich
matka została przygnieciona przez skałę przy górskich szlakach. Wtedy Clara
wchodziła po schodach niosąc koszyk owoców, który miał słóżyć jako ozdoba w jej
pokoju, a w tym czasie Amanda wyskoczyła zza drzwi toalety i popchnęła ją
wprost na schody. Ojciec – Jonathan – szybko zawiózł Clarę do szpitala na
zaszycie krwawiącej brwi i ogólne badania o stanie jej zdrowia.
- Idę, idę. – Orzekła spokojnie Clara.
Gdy Clara weszła już na górę czekała ją niemiła
niespodzianka. Amanda siedziała na ziemi targając zdjęcie matki – jedyną
pamiątkę pozostawioną po niej.
- Co ty wyrabiasz?! Oszalałaś? Zostaw! – Z
płaczem oraz gniewem w oczach zaczeła krzyczeć Clara.
- Nie chcę mieć nic wspólnego z mamą! Nic! Nie kocham
jej za to, że nas zostawiła! Zostawiła nas, rozumiesz?! – Zabełkotała Amanda.
- Amanda! Proszę zostaw to! Matka nie zrobiła
tego celowo i ty dobrze o tym wiesz! – Zaczeła krzyczeć Clara. Była tak zła, a
zarazem smutna, że nie potrafiła podejść i wyrwać z rąk Amandy zdjęcia.
- Nigdy nas nie kochała prawda? – Amanda zadała
troszkę trudne pytanie, ponieważ mineło już pięć lat... pięć lat to chyba
sporo, żeby zapomnieć czy kochała czy też nie.
- Amanda! – Clara chciała jak najszybciej
wymigać się od odpowiedzenia na pytanie
Amandy.
- Widzisz? Wiesz, że jej uczucia nie były
szczere! Wiesz o tym tylko nie chcesz tego przyznać bo to cię przerasta! –
Amanda była już w histerii i z trudem powstrzymywała łzy płynące z oczu.
Clara tak szybko jak tylko mogła zbiegła schodami
w dół i wybiegła z domu. Nienawidziła Amandy właśnie za takie zachowania.
Wiedziała, że było jej ciężko, ale to co ona wyprawiała nie było normalne.
Czasami zastanawiała się czy aby czasami jej niegdyś kochana siostrzyczka nie
jest chora psychicznie. Amanda zawsze jej zazdrościła wszystkiego. Każdy
wiedział, że miała czego jej zazdrościć. Clara była piękną blondynką o
niebiesko – jaskrawych oczach. Była szczupła, zgrabna i nie miała żadnych
kompleksów! Była idealna. Chłopcy lecieli do niej tłumami jak na koncercie
jakiejś gwiazdy... no tak ona była gwiazdą – przynajmniej dla chłopców. Amanda
za to była okularnicą z mnóstwem piegów na twarzy. Była szczupła, ale tylko pod
ciuchami. Tak naprawdę miała nieco wystający tłuszczyk i ... trochę małe stópki.
Nie była pod żadnym względem idealna, a kompleksów miała całkiem sporo.
Clara weszła do pobliskiej
restauracji z myślą, że znajdzie w MENU coś porządnego i wartego swojej ceny.
Otworzyła kartę dań i zaczeła wertować strony patrząc z wielką dokładnością na
wszystkie proponowane potrawy oraz napoje. Swoją drogą restauracja nie była
taka duża jak na pierwszy rzut oka mogłaby się wydawać, ale to nawet dodawało
swojego nastroju. Stół Clary był przyodziany w niebieski obrus i czarną
serwetkę, stołek był pęknięty z jednej strony, ale jakoś bardzo nie
przeszkadzało to w wygodnym siedzeniu. Ściany były beżowe, a podłoga wyblakła. Ludzie
nadawali temu miejscu nieciekawej atmosfery, aczkolwiek nie była najgorsza.
Wracając do tych potraw... Clara nic sensownego nie umiała wybrać, więc
postanowiła, że zamówi tylko coca – cole oraz pieczoną rybę owiniętą sałatą. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to,
że na danie musiała czekać pół godzinę z czego 15 minut składała zamówienie u
jakiegoś głuchego kelnera.
- Co za ludzie. – Pomyślała Clara gdy kelner
nareszcie wysłuchał jej zamówienia. – Co raz bardziej żałuję, że nie zamówiłam
jedynie napoju, bo byłoby o wiele szybciej.
Gdy już dostała swoje danie zaczeła jeśc, ale tak
jakby nigdy w życiu niczego nie zjadła, a ryba byłaby przywieziona jedną setną
temu i pachniałaby świeżością. Po dobrym posiłku Clara postanowiła wrócić do
domu bo było już wpół do dziewiątej.
Szła
wąskimi uliczkami, droga dłużyła jej się niemiłosiernie, ale to pewnie przez
to, że było już ciemno a drogę oświetlała tylko malutka lampa u kogoś w
ogródku. Szła, szła, szła i nie wydawałoby się, że kiedyś dojdzie aż tu
zaskoczenie!
- Nareszcie dom! Która godzina jest już wogólę? –
Clara uradowała się lecz jej mina po chwili zrzedła.
- Co?! Wpół do pierwszej?! Niemożliwe abym szła aż
ponad cztery godziny!
To prawda, droga Clary od restauracji do domu
powinna zająć niecałe piętnaście minut. Niewiadomo było co o tym myśleć.
- Musiałam pomylić drogi i poszłam jakimiś
,,skrótami’’ czy coś w tym stylu... Nie ważne! – Po długim namyśle odrzekła Clara.
Subskrybuj:
Posty (Atom)